Rollfest 2004. Gdańsk, Morena. Rury z gapem przy KFC. Minuty dzielą nas od zadymy z lokalnymi kibolami. Jakiś gość w pierwszych pro Remzach Haffeya zjeżdża tą straszną poręcz na tłustym royalu. Tam pierwszy raz widziałem Tomka, który dobrą dekadę później, niczym ten mityczny rolkarz z tej wielkiej skejtowej rodziny, uratował mi życie i przygarnął mnie pod swój dach w Tokio, gdy nie udało mi się zabrać samolotem do Polski z 39 stopniami gorączki, a znaliśmy się praktycznie tylko z widzenia. Tomek to jest gość. Kto by pomyślał, że w tym sezonie to on okaże się osobą, z którą przyjdzie mi wychodzić na rolki najczęściej.

M: Tomek, jak to się stało, że po 5 latach życia na drugim końcu świata od pół roku kisisz w Polsce?
T: Jak mieszkałem w Japonii, to moja praca trochę mnie znudziła i zaczęła powoli denerwować, dlatego doszedłem do wniosku, że muszę odpocząć od niej, wiec rzuciłem pracę w biurze i postanowiłem gdzieś wyjechać. Niedługo później okazało się, że do 31 roku życia można się ubiegać o wizę „pracuj i zwiedzaj” w Australii i tak sobie pomyślałem, że jak teraz tego nie zrobię, to nie zrobię tego nigdy. Finalnie poleciałem na rok, przez co straciłem wizę japońską i musiałem wrócić do Polski, żeby ogarnąć papiery potrzebne do otrzymania nowej. I jak tak sobie wróciłem to cały świat się pozamykał, no i oto jestem, hehe.
M: No właśnie. Mało kto wie, że mieszkałeś w Sydney przez jakiś czas. Jeździłeś na parku na Bondi Beach? Czy Australia rzeczywiście jest taka cool?
T: Byłem byłem. Park na plaży wypas! Mega klimacik i widoki. Bowl chyba najgłębszy jaki widziałem. Ogólnie bardzo ciekawy skate park z dużymi przeszkodami. Australia też jest wypas. Jakbym miał wizę na dłużej to z chęcią bym tam został. Dobry vibe i pogoda, chociaż w zimie jest bardzo wietrznie i pomimo tego, że temperatura poniżej 10 stopni tam raczej nie spada, to przez przez ten wiatr jest średnio przyjemnie, ale do przeżycia.

M: Jeździłeś z kimś z ekipy Vine St.?
T: Tak. Jeździłem z Craigiem Brocklehurstem.
M: Kim?
T: On nie ma chyba żadnej sekwy w filmie albo ma łączoną z kimś. Bardzo spoko ziomek. Jeździłem jeszcze z Tien Nguyem.
M: Zbiliście pione?
T: Hehe. Nie. Żółwika.

M: Ok. Wróćmy na nasze podwórko.
M: Jak czujesz się po latach na rodzimej scenie? Jak zostałeś przyjęty przez Cranksów?
T: Powiem Ci, że na początku się trochę bałem, bo długo mnie tutaj nie było i zanim wyleciałem do Japonii to też miałem dłuższą przerwę od jazdy przez kontuzje kolan. Jednak zostałem bardzo miło zaskoczony przyjęciem i tym, że tak dużo ludzi tutaj jeździ i wszyscy wychodzą na rolki w miarę regularnie.
M: To prawda, też mnie to w Warszawie pozytywnie zaskoczyło.
T: I pomimo tego, że przyjechałem w marcu kiedy jeszcze było zimno i średnio się chciało wychodzić na dwór to zawsze było z kim śmigać. Na dodatek to, że kamera zawsze była na ustawce obecna, sprawiało, że chciało mi się jeździć jeszcze bardziej.
M: I to prawdziwa kamera.
T: Hehe, no właśnie, prawdziwa kamera z porządnym fisheyem.
M: Jakbyś opisał podejście do jazdy w Polsce i klimat panujący kiedyś i dzisiaj? Co się zmieniło?
T: Na pewno wszyscy skupiają się bardziej na technicznej jeździe. Kiedyś to jednak była duża miejscówka i niekoniecznie trudne triki, ale spot jednak taki, że jak coś nie wejdzie, no to kontuzja gwarantowana. A teraz szukamy miejscówek bardziej „przemyślanych” i w sumie to mi się chyba bardziej podoba, bo też jestem na takim etapie, że juz na takich dużych spotach nie chce mi się jeździć, bo mogę się zepsuć.
M: Ale jeździsz i tak.
T: Raz na jakiś czas się zdarzy. Podoba mi się właśnie to, że jest taka rozkminka ciekawsza, mimo tego, że te miejscówki nie są mega duże chociaż są duże, czasami, hehe. To nie jest tak, że jeździmy i kopiemy sobie cały czas. Jednak te triki są bardziej przemyślane, zwraca się uwagę na to jak to wygląda i czy to będzie fajny trik, a nie po prostu rzucanie mięsem.
M: True. Jesteśmy coraz starsi ,więc nasza jazda również staje się dojrzalsza. Wszystko przychodzi z wiekiem.
T: Dokładnie.

M: O ile dobrze pamiętam, pierwszy raz ustawiliśmy się na rolki w okolicach mocniejszego lockdownu, czyli na początku wybuchu epidemii, jakoś na przełomie marca i kwietnia. Pamiętam, że spodnie dosyć mocno przylegały Ci do skóry. Pół roku później wyraźnie widać, że sytuacja powoli się rozluźnia i nabiera wiatru w żagle. Skąd taka zmiana?
T: Powiem Ci, że sam się zdziwiłem sobą, że tak mi się spodnie trochę luźne zrobiły. Cały czas lubię chodzić w rurkach, ale na rolkach jak spróbowałem trochę szerszych to jednak wygodniej mi się jeździ. A wiesz skąd w ogóle mam te szersze pary?
M: Dawaj.
T: Ogólnie akcja jest taka, że przyjechałem z jedna walizką z Japonii. Jako, że była zima to spakowałem same zimowe ciuchy, czyli kilka bluz, 3 pary spodni i miejsca w walizce niestety zabrakło.
M: Bluzy zawsze najwięcej miejsca zajmują.
T: No właśnie, a że nie lubię za bardzo kupować nowych rzeczy to przyjmowałem to co mi brat dał, który nosi trochę większe rozmiary i luźniejsze spodnie niż ja, więc siłą rzeczy musiałem trochę zmienić styl. Powiem Ci, że jak zacząłem jeździć w szerszych to odrazu mi się spodobało. Ochraniacze się mieszczą i ogólnie łatwiej nogi podnieść.
M: No i bardziej na czasie.
T: Haha. Tak.

M: Jaka jest etymologia Twojej nowo nabytej ksywy? (BIG DICK)
T: Plotki chodzą po świecie, że w Kraju Kwitnącej Wiśni mężczyźni nie są zbyt dobrze obdarzeni, tam na dole, i ze zdobytych od koleżanek z tamtej części świata informacji okazuje się, że te plotki są prawdziwe. Kilku znajomych po jednej ustawce trafnie zauważyło, że prawdopodobnie mam największe przyrodzenie na tamtej wyspie, a Adam Olejniczak, a.k.a. Olej, okrzyknął mnie Big Dickiem i jakoś tak się przyjęło.
M: I to pewnie przez te rurki znajomi zauważyli?
T: Tak jest. Przyjechałem w rurkach to można było zobaczyć odcisk.
M: Czy Big Dick miałby szanse z Godzilla?
T: Jakbym się rozgrzał chwilę to myśle, że byłaby szansa.
M: Dobra, to pogadajmy o Japonii. Jak się tam znalazłeś? Czym zajmowałeś się w Tokio na codzień?
T: Poleciałem tam na stypendium rządowe. Rząd japoński ma ogólnie bardzo fajny program, że jak wymyślisz sobie program badawczy i im się spodoba to oni wysyłają Cię do Japonii na dwa lata. Dostaniesz wizę studencką na ten okres, do tego kieszonkowe, z którego jesteś w stanie wynająć mieszkanie, zapłacić rachunki itd., a jedynym Twoim obowiązkiem jest uczęszczanie na zajęcia na uniwersytecie i teoretycznie możesz nawet udawać, że tylko coś robisz.
M: Zajebiście.
T: Nikt Cie nie sprawdza, nie musisz żadnych raportów im wysyłać. Chyba, ze będziesz się zbyt dobrze bawić to mogą Cię wyrzucić z uniwersytetu i prawdopodobnie stracisz stypendium.
M: A Ty jak dobrze się bawiłeś?
T: Ja się nie bawiłem, aż tak dobrze, znaczy bawiłem się dobrze, ale też się uczyłem, co poskutkowało przedłużeniem mojego pobytu w Japonii z racji podjęcia studiów magisterskich na jednej z uczelni artystycznych. Po studiach zacząłem szukać pracy, którą znalazłem w dużym biurze architektonicznym, gdzie zajmowałem się projektowaniem wnętrz i mebli.
M: Studia były w języku japońskim czy angielskim?
T: W sumie mieszane, oficjalnie miały być po japońsku, ale z racji tego, ze mój promotor znał angielski to raczej po angielsku. Chociaż jak miałem obronę to nie było zmiłuj, japoński only.
M: Czyli znasz język japoński?
T: Mniej więcej znam.
M: To jak będzie po japońsku „pokaż kurę”?
T: 鶏を見せてください (niłatori o misete kudasai)

M: Jak wygląda tam scena inline? Często wychodziłeś na rolki?
T: Scena rolkowa w Japonii jest dużo mniejsza niż w Polsce. Dopiero ostatnio więcej młodych zaczęło jeździć dzięki szkółkom prowadzonym przez takich wyjadaczy jak Ito Chiaki czy Kanashima Soichiro. W Tokio są chyba 3 grupy rolkarzy, którzy zazwyczaj trzymają się razem, ale ja jeździłem głównie z jednym ziomkiem, którego poznałem zaraz po przylocie. Jeździliśmy zazwyczaj w weekend, raz na dwa tygodnie, a czasem nawet rzadziej. Bywało, że ktoś do nas dołączał, ale najwiecej osób na ustawce było chyba 4. Wszyscy 30+. Dobre było to, że zawsze jeździliśmy na streecie i za każdym razem na innej miejscówce, których tam nie brakuje. Za to skateparków nie ma prawie żadnych.
M: Jakbyś miał do wyboru wybrać jedną rzecz/zwyczaj/sytuację z Japonii która solidnie Cię zryła, co by to było?
T: Jest wiele rzeczy, które Japończycy robią w inny sposób niż my, w Polsce. Do większości się już przyzwyczaiłem, ale to co dziwi mnie cały czas i czego chyba nie zrozumiem nigdy, to niewykorzystywanie wszystkich dni urlopowych w pracy. Z około 40 osób w firmie, dla której pracowałem, ja jako jedyny pojechałem na wakacje i wziąłem wszystkie dni (11 w roku), które mi się należały.

M: Jak wiemy, obecny rok jest rokiem bezprecedensowym pod wieloma względami. Nie inaczej było w polskim światku rolkowym. W wakacje odbyły się aż dwa „duże’’ eventy, które pierwotnie miały być jedną imprezą, ale na nasze szczęście organizatorzy nie mogli dojść do porozumienia w wielu kwestiach i w ten sposób dane nam było uczestniczyć w nowym wydarzeniu na mapie polskich eventów, czyli Inlake Festivalu w Giżycku na mazurach oraz na 16 (!) edycji Rollfestu, oczywiście w Trójmieście. Oba zaszczyciłeś swoją obecnością. Jak Ci się podobało? Gdzie podobało Ci się bardziej?
T: Zacznę dyplomatycznie. Oba eventy były wypasione i oba bardzo mi się podobały. Oba miały swoje plusy i minusy. Niestety z pogodą było kiepsko tu i tu. Jednak wydaje mi się, że Inlake bardziej się obronił. Nawet przy złej pogodzie.
M: Dlaczego?
T: Niektóre zaplanowane atrakcje np. materacowanie, nie doszły do skutku przez pogodę, ale pomimo tego jakaś inna atrakcja została zorganizowana. Nie mogę sobie teraz przypomnieć co to było, ale nie było takiego przestoju. Szybka decyzja – tego nie możemy, to robimy co innego. Bardzo mi się to podobało. Również atmosfera na ośrodku była lepsza, bo mogliśmy robić gnój na jaki mieliśmy ochotę i ani razu nikt się nie przyczepił.
M: Czy to prawda, że na Inlake pojechałeś w samych klapkach?
T: Tak to prawda. Miała być ładna pogoda i nią się zasugerowałem. Polska rzeczywistość zaskoczyła mnie niestety.
M: A jednego wieczoru po opróżnieniu Bociana na schodku w domku zostawiłeś niespodziankę w postaci placka, który podobno okazał się decydującym pretekstem na podryw przez jednego z czołowych użytkowników Tindera w naszym środowisku?
T: To prawda. To wszystko było zaplanowane.
M: Naprawdę?
T: Hehehe. Nie do końca, ale wyszło chyba dobrze.
M: Czyli potwierdzasz?
T: Tak. Plotki są prawdziwe.
M: Z kolei Rollfest przywitałeś kontuzjowany z niesprawnym kciukiem. Co się stało?
T: Kciuk to niestety nierolkowa historia. Pojechałem w góry, gdzie mam znajomych, którzy również lubią aktywnie spędzać czas i jeden z nich zaproponował przejażdżkę po górach na quadach i tak też zrobiliśmy. W pewnym momencie zakopałem się w błotnistej kałuży, nie mogłem wyjechać i chciałem wyciągnąć łańcuch z hakiem z quada, żeby podpiąć się do drugiego quada, który miał mnie wyciągnąć. Niestety łańcuch wciągnął mi kciuk, no i tak trochę się zgniótł.
M: Trochę się zgniótł?!
T: Jak wyciągnąłem palec z quada to wyglądał okropnie. Drugi raz w życiu widziałem własną kość.
M: Shit.
T: Ale po chwili krew zniknęła, kość się schowała. Później się okazało, że jest małe pęknięcie, bez przemieszczenia, ale goi się dobrze.

M: Chodzą słuchy, że w nadchodzącej produkcji Cranks będziemy mogli zobaczyć Twój profile. Czego możemy się po Tobie spodziewać?
T: Zgadza się. Spodziewać na pewno będzie się można Top Soula i Bs Royala i dużej ilości miejscówek, których nie widział nikt wcześniej. Jestem przekonany, że większość spotów nie była jeżdżona nigdy, także na pewno będzie zaskoczenie. Miejscówki będą też dosyć interesujące. Jeśli chodzi o triki to staram się, żeby było różnorodnie. Nie zawsze mi to wychodzi, ale na szczęście Pan Prezes jest dobry i zachęca mnie, żeby się starać i myśleć ambitnie, także powinno być fajnie. Wydaje mi się, że będzie to ciekawy profil.
M: Jesteś weganinem. Mógłbyś coś więcej powiedzieć o diecie wegańskiej oraz o tym czy i jak wpływa ona na Twoje samopoczucie i jazdę?
T: Nie lubię za bardzo nazywać tego dietą.
M: Lifestyle.
T: …bo dieta ma koniec zazwyczaj co nie? Dietę robi się przez jakiś czas, żeby osiągnąć jakiś cel, a moim zdaniem jak już ktoś przechodzi na weganizm, szczerze przechodzi – to jest to właśnie styl życia.
M: Bardzo dobre spostrzeżenie, zgadzam się. Przepraszam.
T: Haha spoko. Wszyscy nazywają to dietą, a to jest jak z rolkami – rolki to nie sport, to styl życia.
M: W punkt.
T: Weganem jestem od 5 lat, przeszedłem na weganizm razem z moją żoną po obejrzeniu jednego filmu, później trochę poczytaliśmy, obejrzeliśmy kolejne filmy. Przez miesiąc byliśmy wegetarianami, ale jak się zagłębisz w temat to dojdziesz do wniosku, że wegetarianizm jest spoko, ale tylko na okres przejściowy.
M: Kurde, to jestem w okresie przejściowym.
T: To jest droga. Całe życie się uczysz. Nie ma się co stresować z tego powodu. Wszystko w swoim czasie.
M: Na pewno nie jest to trudne, może trochę na samym początku. Ja się tak dobrze z tym czuje, nawet nie tyle fizycznie co psychicznie.
T: Właśnie. Wydaje mi się, że jak już przejdziesz na weganizm to nie tylko zdrowie fizyczne się poprawia, ale też psychiczne. Nie masz sobie nic do zarzucenia. Trochę ciężko jest mi o tym opowiadać, ale ogólnie wydaje mi się, że jest to jedna z lepszych decyzji w moim życiu. Jak jesteś młody i decydujesz się na tą zmianę, to na pewno nie poczujesz się lepiej bo jesteś młody, a co za tym idzie zdrowy, więc jak możesz się poczuć jeszcze lepiej? Natomiast na pewno podziękujesz sobie w przyszłości, bo wydaje mi się, że dobrze to wpłynie na Twoje zdrowie i prawdopodobnie wydłuży Twoje życie.
M: A na dzień dzisiejszy, jakie odczuwasz korzyści płynące z weganizmu?
T: Teraz jest mi ciężko powiedzieć bo wszystko mnie boli po rolkach i po kilku glebach, ale wydaje mi się że szybciej mi się rany goją. Nawet jak krew mi zacznie lecieć to szybciej się robi strup, albo szybciej przestaje mnie piszczel boleć. Przynajmniej takie mam wrażenie.

M: Zakładam, że najpóźniej w 2021 wrócisz do Tokio, gdzie odbywać się będą spóźnione Igrzyska Olimpijskie, na których zadebiutuje deskorolka. Będziesz oglądać transmisje? Co o tym w ogóle myślisz? Czy to krok w dobrą stronę dla deskorolki i reszty ulicznych sportów ekstremalnych? A może będzie to gwóźdź do trumny i wśród coreowych skejtów zacznie się fala masowych harakiri? Czy widziałbyś tam rolki w przyszłości?
T: Wydaje mi się, że będę oglądać. Na pewno będę chciał zobaczyć reakcje publiczności i samą publikę która tam przyjdzie, bo jestem ciekaw czy na zawody deskorolkowe przyjdą randomowi ludzie z ulicy którzy po prostu będą mieli bilety na olimpiadę, czy zjawią się tam zajawkowicze. Jestem też ciekaw czy będzie tam taka sama atmosfera jak na zawodach skejtowych i jak ktoś zrobi dobry trik to wszyscy na trybunach zaczną się drzeć, ale też zastanawia mnie jak komentatorzy będą reagować na to wszystko, czy będzie to taka sucha transmisja typu „o, zrobił teraz kickflipa, bardzo ładnie, 10 punktów od sędziego A’’. Czy to dobrze zrobi deskorolce? Ciężko mi na tą chwilę powiedzieć, ale tak naprawdę patrząc na to co się dzieje z rolkami teraz w Polsce, gdzie mamy stowarzyszenia rolkowe, masę szkółek rolkowych, obozy itd. to właśnie patrząc na to widzę, że wszystko robi się coraz bardziej usystematyzowane. Jest dużo ludzi, którzy są nastawieni na taką „prawidłową’’ naukę i również z tego co słyszałem od kolegów instruktorów to większość ludzi jeździ tylko z instruktorami i tylko na skateparkach. To to już dla mnie wygląda jak takie przygotowanie do olimpiady. Czyli traktujesz to trochę jak prace, idziesz na trening, masz trenera ze sobą, który Ci mówi co jest dobrze, co jest źle.
M: Trochę pójście za mocno w jedną stronę.
T: Wydaje mi się, że jest to trochę przedsmak tego jak to może wyglądać jak kiedyś rolki mogłyby się stać sportem olimpijskim. Na pewno dobre to będzie dla całego industry, bo więcej ludzi będzie jeździć, więcej hajsu w tym będzie, ale znowu – czy to nie pójdzie w tą stronę , że np. rolki będą wyglądać jak narty, że wszystko będzie miało wielkie loga najwiekszych korporacji. Ciężko jest mi powiedzieć coś więcej o tym. Na pewno na początku będzie fajnie!
M: To prawda. A balans tak jak wszędzie – musi zostać zachowany. Ważne żebyśmy robili swoje, a reszta niech się gdzieś tam dzieje.
T: Tak jest.
M: No dobra Tomek, to chyba będzie wszystko z mojej strony. Wielkie dzięki. Było bardzo miło. Jakieś shoutoutsy?
T: Mi również! Pozdrawiam moja żonę, я люблю тебя. I całą ekipę z Wawy, która mnie przyjęła bardzo ciepło i się mną opiekuje podczas pandemii!

Bardzo fajny wywiadzik! ♥️